Rozdział
1
Marzenie nie jednej z nas
Otworzyłam
oczy. Leżąc na łóżku przekręciłam się z boku na drugi bok.
Spojrzałam na okno przez które widać było wschodzące, czerwone
słońce. Rozprowadzało krwiste smugi na tafli oceanu. Na niebie
widniały blado różowe łuny. Ten widok działał na mnie kojąco i
relaksował mnie tak, że zapominałam o wszelkich troskach. Właśnie
w taki sposób uwielbiałam być budzona: dźwiękiem rozbijających
się fal o brzeg, oraz krzykiem mew. Od kiedy przeprowadziłam się
do Mali bu czuje się wypoczęta i spokojna. Jest mi tu o wiele
lepiej niż w Polsce, ale czasem tęsknię... za rodziną,
przyjaciółmi i za samą Polską też.
Wtuliłam
twarz w poduszkę i delikatnie okryłam się kołdrą, choć było mi
ciepło i tak lubiłam to robić. Czułam zapach liliowego płynu,
który sprawiał, że pościel była delikatna i aksamitnie miękka.
Mogłam tak leżeć cały dzień, ale widziałam co zaraz nastąpi...
Złapała
mnie za nogę i ściągnęła z łóżka.
Przecież
nie śpię już! – roześmiałam się i rzuciłam w nią poduszką.
Okay!
W takim razie czas na poranny jogging! – Oliv klasnęła w dłonie
podekscytowana.
Nie
możemy sobie dzisiaj darować? – jęknęłam.
Chyba
żartujesz... Ubieraj się, a ja idę po Josha!
Kiedy
przeprowadziłam się tu byłam skazana na akademik, bo moi rodzice
zostali w ojczyźnie. Lecz już po kilku dniach w szkole poznałam
Olivię, która zaproponowała mi zamieszkanie z nią u jej starszego
brata – Josha.
Mieszkamy
w naprawdę wypasionej willi. Mamy basen, imprezownię itp. Nasz
pokój ma nawet balkon z widokiem na plażę, na którą idzie się
około 3 minuty.
Olivia
ubrała się w fioletowy komplet sportowy składający się z topu i
krótkich spodenek. Kasztanowe włosy sięgające za pośladki
związała gumkami w dwa wysokie kucyki po bokach głowy.
Szybko
skoczyła do łazienki i zaczęła pudrować swoją opaloną,
obsypaną delikatnymi piegami twarz.
Powędrowałam
melancholijnym krokiem do garderoby ziewając przy tym i przeciągając
się. Wyjęłam z szafy błękitny top i pasującą do niego
spódniczkę sportową. Moje długie blond włosy związałam w
wysoki kucyk z tyłu głowy. Na szyi zawiesiłam małe słuchawki do
telefonu.
Wzięłam
kredkę do oczu i tusz do rzęs. Mam duże oczy i długie rzęsy, ale
fajnie jest to czasem podkreślić. Umalowałam się delikatnie i
zbiegłam po schodach na dolne piętro.
Przeszłam
przez salon do drzwi wychodzących na zewnątrz na nasz taras.
Usiadłam na jednym z krzeseł i czekałam na resztę. Moim oczom
ukazała się Olivia i jej brat – Josh.
Josh
jest niesamowicie podobny do Olivii. Ma również kasztanowe włosy
tyle że krótkie i on swoje stawia na żelu. Jest wysoki,
wysportowany i naprawdę przystojny. Przyglądał się mi zielonymi
oczami pełnymi sympatii i ukazywał swój śnieżnobiały uśmiech
co oznaczało po prostu – cześć.
Ruszyliśmy.
Biegliśmy uliczką w stronę plaży, a potem przez park. Mieliśmy
dobre tempo. Po drodze spotkaliśmy kilku znajomych, przywitaliśmy
się i biegliśmy dalej. Olivia pędziła jak szalona, a ja i Josh
jak zwykle zostawaliśmy w tyle.
To
nie moja bajka. – sapał i śmiał się jednocześnie Josh.
Ha,
ha! Moja też nie... – uśmiechnęłam się.
Nagle
Olivia stanęła jak wryta i chyba zaczęło jej braknąć tchu.
Na
plakacie widniało pięciu chłopaków z naszego ulubionego zespołu
– One Direction Byłam uradowana kiedy go zobaczyłam, ale Olivia
przesadza. Przecież to nie jest aż takie niesamowite.
Oni!
Tutaj! Z nami! Boże! Niech mnie ktoś uszczypnie! Ja nie wierze to
chyba sen... – Olivia nie przestawała piszczeć.
Oliv!
– przerwałam jej i ujęłam jej twarz w moich dłoniach. –
Popatrz na mnie... Wdech i wydech!
Olivia
przez chwilę się uspokoiła, ale zaraz zaczęła świrować z
powrotem.
Oni
tutaj! Czy to nie cudowne?! – krzyczała, a wszyscy ludzie bacznie
ją obserwowali.
Tak
to wspaniałe! – krzyknęłam i zaczęłam skakać z nią. – Ale
teraz proszę opanuj się!
Przez cały powrót do
domu Olivia nawijała o One Direction i o tym, że to takie cudowne
ich spotkać. Chętnie nawijałabym z nią, ale nie dało się
wtrącić ani słowa.
Kiedy wróciliśmy do domu poszłam
do łazienki żeby wziąć prysznic. Rozebrałam się do bielizny,
kiedy na dywaniku spotkałam mojego małego kociaka – Fifi 'ego.
Maleństwo mrużyło oczka i spoglądało na mnie piszcząc cichutkim
głosikiem.
Kiedy
wzięłam prysznic założyłam na siebie bieliznę i wygrzebałam z
szafy bluzkę z cytatem z piosenki One Direction który brzmiał:
"You've got that one thing" i dobrałam do niej dżinsową
spódnicę z dziurami.
Spakowałam
książki do plecaka i wzięłam oddzielną torbę na kociaka,
ponieważ nigdzie się nie mogę bez niego ruszyć. Wrzuciłam do
plecaka też miski, zabawki i żarcie dla kota.
Lecimy!
– popędziłam Olivię i Josha.
Wyszliśmy
z domu.
– Jejku!
Nie mogę się doczekać tego koncertu! I musimy jeszcze powiedzieć
dziewczynom o nim! – piszczała Olivia.
Nom...
Ale będą miały podjarkę. – roześmiałam się.
Każda
z nas miała swojego ulubionego członka zespołu One Direction:
Olivię kręcił Niall Horan, Esya kocha Louisa Tomlinsona, Brendy
uważa, że Zayn jest sexy, Cora ubóstwia Liama, a ja uważam, że
Harry Styles jest słodki i wrażliwy.
Tak
bardzo chcę zobaczyć Nialla Horana! – mówiła Oliv. –
Właściwie to mów mi panno Horan!
Tak...
A ty mi mów Johnny Depp! – zażartowałam.
No
co ty... Ale mogę ci mówić panno Styles! – zachichotała.
Błagam
cię! To, że podoba mi się jego głos i go lubię nie oznacza, że
chcę go poślubić. – spojrzałam na moją przyjaciółkę
ironicznie.
Josh
przez całą naszą dyskusję nie wtrącił ani słowa co było do
niego zupełnie nie podobne.
Bo
widzisz... Może uda nam się z nimi pogadać! Może zrobimy sobie z
nimi zdjęcia i poznamy ich tak na żywo! Było by tak super i gdyby
jeszcze oni...
Oliv!
Posłuchaj siebie! – przerwałam jej – To co mówisz jest
nierealne... Obudź się! To się nigdy nie spełni!
Natychmiast
zamilkła.